Gówno

Scheißeman

Wychodzi z pod mostu,
 ten co ponad rok już,
tutaj się wałęsa.
 Zrobi przyspieszenie,
tłusta kupa mięsa?

Dwa razy mi nie mów,
 a więc ruszam biegiem,
wzdłuż szosy pod górkę,
 ścieżką prostym ściegiem.

Omijam rowery,
 na sąsiednim pasie
i zdzieram pantofle,
 by zobaczyć Basię,
która powie, jako
 że tu ma już nic do
stracenia, wszystko to,
 co miała mi dzisiaj
do opowiedzenia.

Za chwilę już w domu,
 wiec przejęty dreszczem,
wyciągam kopyta
 i przyspieszam jeszcze.
A myśli ma głowa,
 jak pokrętne Basi
myśli naprostować.

Bo Basia sądzi, że
 i wtedy ma rację,
gdy powie gotową,
 krzywą informację.
I zamiast z świętymi,
 na Ziemi się cieszyć,
będzie opowiadać,
 jak ja miałem grzeszyć.

Cel trudny, lecz wtedy,
 gdy słowa zrymuję,
sama Basia swoje
 wrażenia sprostuje...
Szybsze kroki sadzę
 i wiem, że na pewno
już temu poradzę.

Lecz ktoś się odzywa:
 Czekaj, hola hola.
Teraz do zagrania
 idzie moja rola...
Biegniesz ciut zbyt szybko,
 bez rytmu i taktu.
Śpieszysz się, to wsadź
 lepiej, swój drut tutaj,
do mego kontaktu.
 Zwolnij, bo inaczej
zrobię z Ciebie ciasto.
 Lub nazwany będziesz,
starym pederastą.
 Przebieraj girami,
równiutko miarowo,
 na przemian raz prawą,
a raz lewą nogą.

O co chodzi? Kim jest
 i jak się nazywa,
myśl co mi nagle,
 do głowy przychodzi?

Dziś jestem aniołem,
 Twej wioski sołtysem,
jutro Apostołem,
 albo chytrym lisem.

Chcesz prostować Basię?
 Myśl tą masz porzucić.
Pomyślimy sobie,
 że ją bałamucisz.

Zapamiętaj sobie,
 że Twoja osoba,
ma drukować tutaj
 wszem czytelne słowa.

Tymczasem wiedz o tym,
 że dla Twej nauki,
Lecą już na druty
 gawrony i kruki.

Pomyśl przyjacielu,
 szybki kurs do celu?
Czy nie lepiej stare
 porzucić zamiary
i zostać znów kozłem
 bezkrwawej ofiary?

Iść wolniej zaczynam,
 ze sprawiedliwości.
I zapraszam na chodnik
 kilku nowych gości...

Ubogie dziewczyny,
 czyściutko ubrane.
Zaraz przez gawrona,
 zostaną osrane.
Pierwsza to Lasencja.
 Druchny jej ze cztery:
Essencja, Kadencja;
 Demencja, Potencja.

Pięć ich razem było,
 ze mną nawet sześć.
A każdy gotowy,
 by go zaraz zjeść.

Tymczasem na drutach,
 będąc po kolacji,
gawrony otwarły
 Szkołę Demokracji.
Wybierajcie sobie,
 Panienki, Panowie.
Komu mam umieścić,
 gówienko na głowie?
Trafię na łeb temu,
 kto będąc uczciwym,
wyda mi się tutaj,
 najbardziej ruchliwym.

Idzie mi na przeciw
 pięć pięknych dzierlatek.
Żal mi się zrobiło
 przyszłych żon i matek.
Nie myślę już nawet,
 o własnej prezencji,
tylko jak najbardziej,
 o pierwszej Lasencji.

Idę szybciej cieniu,
 bosy przyjacielu.
Powiesz nam na jakim
 pocisk spocznie celu?

Idziemy mój cieniu,
 z jednym i tym samym
gównem, na kurteczce,
 Na prawym ramieniu

Pomyślałeś sobie:
 Aż nadto jest śmiały.
Zbuduje swój rower,
 wkręcę go w Pedały.

A kysz! A kysz! Na Krzyż.
 Może być inaczej?

Błogosławimy cię
 Panie, żeś najdroższą
Krwią Twoją, Święty Krzyż
 ubrudzić nam raczył.